Praca w księgarni miała być wymarzona dla takiej osoby, która jak ja, kocha książki. Bo co może być lepszego niż osiem godzin w otoczeniu książek i osób, podobnie jak ja lubiących je? Rozmowy: co pan poleci? Co pan ostatnio czytał? A co pan sądzi o książce XYZ? Jak się okazało rzeczywistość nie jest taka magiczna. Praca w księgarni to godziny spędzone na zapleczu wypakowując książki i przenosząc te warzące kilogramy kartony. A rozmowy z klientami? „Przepraszam, czy pan pamięta taką książkę z niebieską okładką o chłopcu?” Jak to nie? Pracuje tu pan! Oczywiście, że powinien pan znać wszystkie książki! Oczywiście, że nie pamiętam tytułu i treści! Gdybym pamiętał nie pytał bym się pana!” Mimo wszystko najlepsze są typowe blondynki lub dresiarze. Nagle znaleźli się w księgarni. Sklepie od podłogi po sufit wypełnionym książkami. I proszą: książka dla wujka. Bo podobni czyta. Albo osoby, które wchodzą, ostentacyjnie udają, że książki to strata czasu. Czasem też nie omieszkają rzucić jakiejś obraźliwej uwagi na ten temat. Zadzierając nosa przechodzą do stanowiska z czasopismami i wybierają to najbardziej kolorowe z jak najmniejszą ilością tekstu. Solidaryzuję się wtedy z osobami, które wiedzą po co tu przyszły i zakrywając twarze książkami obserwują takie wybryki natury. Sklep to sklep. A tutaj można kupić książki. W końcu ten sklep nazywa się księgarnia. Oczywiście, myślałem, że będzie tutaj inna atmosfera, a nie „ dzień dobry” i „do widzenia”, ale ta praca nie jest zła. Księgarnia jest jednym z najlepszych miejsc w jakich mogłem się zatrudnić.

http://www.gminachorzele.pl/

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here